sobota, 17 grudnia 2016

[3] Niespokojny umysł


 https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/b4/d2/cd/b4d2cddc339561dac393562bccc990e3.jpg


Miałam wrażenie, że widzę Dracona po raz pierwszy w życiu. Że patrzę na kogoś obcego, nieznanego mi. Że patrzę na bezbronne dziecko.
Podczas, gdy uczniowie w szoku wpatrywali się w Mroczny Znak zawieszony tuż przed blondynem, ja skupiłam się na samym chłopaku. Nienaturalnie powiększone źrenice w szeroko otwartych oczach. Lekko rozchylone usta. Mięśnie napięte tak, jakby oczekiwał ciosu. Zgarbiona sylwetka. Wyglądał, jakby jednocześnie postarzał się o dziesięć lat i odmłodniał o dziesięć lat. Jego różdżka wysunęła się spomiędzy zesztywniałych palców i z głuchym stukotem uderzyła o ziemię. Dopiero to wszystkich otrzeźwiło.
Snape gwałtownie wepchnął się przed Malfoya i nim bogin zdążył zmienić kształt, odesłał go niewerbalnym zaklęciem. Na kilka sekund zapadła cisza; nikt się nie ruszał. Po tym czasie Draco szybko chwycił swoją różdżkę z  powrotem i nim ktokolwiek  zdołał cokolwiek zrobić, wybiegł z sali tak szybko, jakby ścigało go piekło.
Może tak właśnie było. Może Malfoy właśnie uciekał z wnętrza swojego prywatnego piekła, w które my zostaliśmy wciągnięci przypadkiem.
\Widząc skonfundowaną minę Harry'ego, zrozumiałam, że nie widział reakcji Dracona na widok Mrocznego Znaku. Nikt nie widział. Tylko ja. Widziałam też, że to nie był zwykły lęk. To było prawdziwe przerażenie, ślepa panika. Nie wiedziałam dlaczego, ale zamierzałam się tego dowiedzieć. Miałam plan.
Nie ważne, że moim zdaniem był śmieszny. Nie ważne, że moim zdaniem był słaby. Nie ważne, że moim zdaniem i tak mi się nie uda. 
Musiałam spróbować, bo jeśli tego nie zrobię, to znaczy, że nie jestem Hermioną Granger tylko tchórzem.
Z tą myślą wyszłam szybko z sali, ignorując nawoływanie przyjaciół i ostry głos Snape'a, który warknął, że jeśli natychmiast nie wrócę, to mój dom straci pięćdziesiąt punktów.
Nie zastanawiałam się nad tym, jak to musi wyglądać z boku. Po prostu szłam.


Gdy znalazł się kilka pięter wyżej, zwolnił nieco, jednak nadal utrzymywał ostre tempo. Był głupi, nieostrożny i dobrze o tym wiedział. Powinien wyjść z sali od razu, gdy Snape powiedział, z czym przyjdzie im się dzisiaj zmierzyć.
Doskonale wiedział, czemu Severus wybrał właśnie bogina, choć nie było to zaplanowane. Przeklęty Snape chciał wydobyć z niego informacje o zadaniu, żeby sam je wykonać i zgarnąć nagrodę. Ale nie uda mu się to. Już Draco zadba o to, by Severus trzymał swój zakrzywiony nochal z dala od niego i zadania.
Po dotarciu do celu, nacisnął mocno klamkę i powoli otworzył drzwi, uważając, by nie zaskrzypiały. Jedyne miejsce, do którego uczniowie z reguły nie chodzą. Bezpieczne miejsce.
Wszedł do dużego pomieszczenia, zaklęciem pieczętując za sobą drzwi, tak na wszelki wypadek. Kroki stawiał wolno i ostrożnie, jakby bał się, że zaraz coś go zaatakuje. Cały spięty podszedł do jednej z umywalek, by opierając o nią ręce mógł przyjrzeć się swojej bladej cerze i cieniom wokół oczu.
Wiedział, że jego problemy są przejściowe; niedługo rozpracuje ten przeklęty mebel i pokaże wszystkim, kto tu jest górą. Czarny Pan uważa, że będzie takim nieudacznikiem jak ojciec, ale to nie prawda. Bo Draco był coś warty. Rozumiał, że stawka jest wysoka. I na pewno nie zamierzał powtarzać błędów ojca. Był ostrożny i miał głowę na karku, co odróżniało go od Lucjusza, którego domeną były spontaniczne decyzje, które często boleśnie sprowadzały go na dno.
 Tym razem to Draco Malfoy mógł się wykazać i udowodnić, że jest lepszy od swojego ojca. Że jest ważniejszy i godny zaufania.
Nie mógł zawieść. Da sobie radę. Wtedy to on popatrzy z pogardą na rodziców. To oni będą się przed nim płaszczyć. Nie na odwrót.
Nagle poczuł pieczenie na lewym przedramieniu.
Przełknął głośno ślinę i powoli podwinął rękaw.



Narzuciłam sobie szybkie tempo, bojąc się, że ktoś będzie próbował mnie zatrzymać. Tak właściwie nie wiedziałam dokąd idę. Mój pomysł był zbyt słabo dopracowany, bym mogła zacząć go urzeczywistniać. Nie mniej, musiałam jednak zacząć robić to szybko. Teraz nie chodziło tylko o odpowiedź na pytanie, czy Draco jest Śmierciożercą. Ciekawiła mnie jego reakcja na Mroczny Znak. Czy był sługą Voldemorta, czy nie, powinien raczej szczycić się tym znakiem, a nie bać się go. Tym bardziej nie wiedziałam, co o tym myśleć.
— Granger! — syknął ktoś nagle. Odwróciłam się szybko. Dwa metry ode mnie stał Blaise Zabini i patrzył na mnie zimno, z widoczną pogardą.
— Czego chcesz? — odpowiedziałam, starając się nadać swojemu głosowi ostre nutki. Zabini był jednym z tych Ślizgonów, od których zawsze najbardziej czułam tą bijącą nienawiść. To dlatego jego obelgi bolały mnie bardziej, niż te żałosne śmiechy przyjaciółek Parkinson. Dopiero niedawno nauczyłam się ignorować kpiące odzywki i wredne komentarze, nadal jednak odczuwałam mocny dyskomfort w pobliżu wychowanków Slytherina. Było to poniekąd uzasadnione.
Chłopak zaśmiał się bez krztyny wesołości.
— Robisz się wyszczekana, co, szlamo? — zapytał dosadnie, jakby mówił do kogoś upośledzonego. Pewnie ja byłam kimś takim w jego oczach. Blaise zaczął się do mnie zbliżać, a mój instynkt kazał mi uciekać. Nie poruszyłam się jednak. Gdybym okazała mu choć odrobinę strachu, Ślizgon zaatakowałby niczym kąsający wąż. — Snape kazał ci wracać na lekcję, ale nie o tym przyszedłem z tobą porozmawiać.
— Och, czyżby? — Pozwoliłam sobie na kpiący ton, przy okazji lekko się rozluźniając. — Odniosłam wrażenie, że nie chcesz rozmawiać ze szlamami, tylko je tępić. Czyżbym miała coś nie tak ze wzrokiem?
Zaśmiał się po raz drugi; w jego głosie było coś niepokojącego. Stał teraz bardzo blisko mnie, więc nieznacznie się cofnęłam, licząc na to, że tego nie zauważy. Przeliczyłam się; zauważył. Nie skomentował tego w żaden sposób, jedynie uśmiechnął kpiąco i znów do mnie zbliżył, tym razem jeszcze bardziej. Postanowiłam już się nie odsuwać, bo gdyby następnym razem znów się przysunął, zapewne stałby ze mną twarzą w twarz, a tego nie chciałam.
— Dobrze wiesz, po co tu przyszedłem. Na pewno nie dla przyjemności, moja mała szlamo z Gryffindoru. — Uśmiechnął się. W żadnym wypadku nie był to miły uśmiech; kryło się w nim nieme ostrzeżenie. Chciał mi w ten sposób przekazać, bym zważała na słowa, bo inaczej mogę źle skończyć. Potrafiłam wyczuć, że mówi poważnie, jednak nie chciałam być mu posłuszna; nie chciałam się przed nim płaszczyć.
— Nie mam czasu na twoje gierki, Zabini. Jeśli nie masz mi do zakomunikowania czegoś ważnego, to radzę ci iść do swojego kumpla, Malfoya. — Jego jedyną reakcją na moje słowa było zmarszczenie brwi i lekki uśmieszek.
— Ależ to o Malfoyu chciałem z tobą porozmawiać, kochanie. — Na ostatnie słowo położył mocny nacisk. Byłam pewna, że tak łatwo mi nie odpuści.
— Nie mam z nim nic wspólnego — rzekłam twardo.
— Nie? — zaśmiał się po raz kolejny. — Widziałaś jego reakcję na bogina.
Przełknęłam ślinę. Byłam pewna, że ta rozmowa nie skończy się dla mnie dobrze. Mimo to grałam, chcąc odwlec w czasie to, co chciał mi powiedzieć. Niezbyt mi to wychodziło; nigdy nie byłam dobrą aktorką.
— I co z tego? — Wzruszyłam ramionami z udawaną swobodą. Zabini przybliżył się do mnie o kolejne centymetry. Odległość między nami była już naprawdę niewielka.
— Dostaniesz teraz ode mnie... radę. Tak po koleżeńsku, rozumiesz? — Mówił głosem, w którym słyszałam jakieś niezdrowe podniecenie. Pokiwałam więc głową, obawiając się Ślizgona jeszcze bardziej niż na początku. Niepokoiło mnie jego zachowanie; był jak obłąkany, który krył się ze swoim szaleństwem. — Nie waż się nikomu powiedzieć o tym, co widziałaś. Nikomu. Nie ważne, czy chodzi o twoją głupią przyjaciółeczkę Brown, przydupasa Weasley'a, Pottera czy brudnych rodziców. Nikomu. Jeśli to zrobisz, osobiście dopilnuję, by komuś omsknęła się ręka z buteleczką z Wywarem Żywej Śmierci nad twoją szklanką z sokiem dyniowym. Rozumiesz?
Mówił cicho, poważnym, groźnym głosem. Mimo to, że byłam tą odważną Hermioną z Gryffindoru – bałam się go. Naprawdę się go bałam. Starając się to ukryć, powiedziałam chłodno:
— Aż tak zależy ci na Malfoyu?
— To znaczy? — zapytał z pozorną uprzejmością. W jego oczach widziałam olbrzymią wściekłość i... żądzę mordu. Przeraziłam się. Po co w ogóle zaczynałam ten temat? Już miałam się cofnąć, gdy Ślizgon dodał: — Wytłumacz, Granger, co to miało znaczyć.
— Kochasz go — zarzuciłam mu lekko drżącym głosem to, co zaobserwowałam już dawno temu. Mimo wszystko, obawiałam się jego reakcji. Ta jednak początkowo mnie zdziwiła. Po prostu się zaśmiał. Zaśmiał się po raz kolejny w ciągu tej rozmowy.
— Myślisz, że jesteś tak cwana, Granger — stwierdził lekko rozbawiony. Odetchnęłam. Myślałam, że mi odpuścił. Ale wtedy...
Gwałtownym ruchem przysunął się do mnie. Przerażona tym, że nasze twarze dzielą centymetry, odskoczyłam do tyłu. Wyczułam pod plecami twardą ścianę. Zabini po raz kolejny do mnie podszedł. Byłam przerażona. Szukałam drogi ucieczki, której nie było, a moje serce waliło tak, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. Chłopak nachylił się nade mną; jego usta sięgały mojego ucha. Z daleka wyglądaliśmy zapewne jak zakochana para, daleko nam było jednak do takiego stanu.
— Wiesz, co jest prawdą? — wyszeptał groźnie; jego wargi muskały płatek mojego ucha. Czułam dreszcze strachu i obrzydzenia. — Szlamo, wykopałaś sobie grób.
Gdy tylko wypowiedział te słowa, cofnął się. Nim zdążyłam mrugnąć, zniknął. Zostawił mnie w tym przeklętym korytarzu samą, z mocno bijącym sercem, odrętwiałym ciałem i milionem myśli w głowie.


Cześć!
Zacznę od tego, że jestem dumna z tego rozdziału, zwłaszcza ze sceny Hermiona-Blaise. Jak tam Wasze odczucia po przeczytaniu? 
Jak widzicie, zmieniłam szablon. Moim zdaniem jest równie przejrzysty jak poprzedni, a jego kolorystyka bardziej pasuje. 
Do następnego!
Pretty Little Woman ♥

1 komentarz:

  1. Według mnie masz absolutny powód do dumy w tym rozdziale.
    Podoba mi się ta historia i nie żałuje że wpadłam.
    Czyta się z zainteresowaniem.
    A więc Blaise ostrzega Hermionę i wyglądało to jak prawdziwa groźba.
    Co będzie z tego?
    Czy Hermionie będzie grozić niebezpieczeństwo?
    Przerwałaś w naprawdę ciekawym momencie i nie waż się robić tego następnym razem.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    www.pokochac-lotra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Theme by MIA