poniedziałek, 11 lipca 2022

[5] Mapa Huncwotów



— Mam ją — powiedziałam cicho, gdy tylko znalazłam się na korytarzu. Rozejrzałam się wokół, ale w ogólnie panującej ciemności niczego – a raczej nikogo – nie zauważyłam. — Malfoy — syknęłam oburzona.

Wtem usłyszałam cichy szept, choć nie dałam rady rozróżnić słów. W tym momencie Zaklęcie Kameleona zniknęło i około metra przede mną zmaterializował się Draco Malfoy we własnej osobie, trzymając w dłoni zapaloną różdżkę.

— Pokaż — rozkazał tym swoim irytującym, wrednym głosem. Gdyby nie to, że jak najszybciej chciałam rozpocząć poszukiwania zaginionej Laury, nawet nie dałabym mu rzucić okiem na Mapę, tylko odszczeknęłabym się czymś naprawdę niemiłym. Teraz jednak jedynie mruknęłam coś pod nosem, zirytowana postawą blondwłosego Ślizgona, i wyjęłam swoją różdżkę z kieszeni spodni, chcąc rzucić zaklęcie.

— Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego — szepnęłam, stukając różdżką w pergamin. Ten, jakby w odpowiedzi na moje słowa rozwinął się, a sekundę później na jego powierzchni zaczęły pojawiać się kształty poszczególnych pomieszczeń, oraz kropki oznaczone odpowiednimi nazwiskami.

— Nieźle — szepnął rozbawiony czymś Malfoy. Podążyłam za jego wzrokiem, prędko odnajdując powód jego rozbawienia: dwie kropki – dosłownie jedna na drugiej – oznaczone imionami Adrian Pucey i Lavender Brown, tuż przy ścianie jednej z pustych klas. — Od zawsze wiedziałem, że Pucey zupełnie nie ma gustu.

Zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem.

— Mówi ten, który umawia się z mopsicą — warknęłam, gotowa bronić koleżanki z domu i jej nieznanego mi wybranka. Mimo wszystko, zaraz po wypowiedzeniu tych słów, zawstydziłam się. Mimo tego, że nie lubię Pansy z wzajemnością, nie miałam prawa się z niej naśmiewać. A tym bardziej interesować się nie swoimi sprawami, jakimi bez wątpienia był domniemany związek Malfoya i Parkinson.

— Nie umawiam się z Pansy. I nie waż się jej obrażać, Granger — syknął. Chciałam coś odpowiedzieć, ale w końcu zamilkłam. Przez naszą sprzeczkę zapomniałam o zadaniu, przez które w ogóle tu byliśmy. Tymczasem cenne minuty uciekały nam przez palce, podczas gdy Laura mogła być wszędzie, być może ranna, oczekująca pomocy. Nachyliłam się nad Mapą i zaczęłam szukać kropki oznaczonej nazwiskiem Laura Collins. Draco zrobił to samo, choć miałam podejrzenia – najpewniej słuszne – że on wypatruje kolejnych skandali, tuż po Puceyu i Lavender, by móc szantażować biednych nastolatków, którym dane było zauroczyć się w osobie z, według ich znajomych, niewłaściwego domu. Tak czy siak, sprawdziliśmy Mapę kilkakrotnie, a jednak nigdzie nie znaleźliśmy dziewczynki. Wniosek był prosty – w Hogwarcie jej nie było.

I tu nasze drogi się rozchodzą, Granger — stwierdził wyraźnie z siebie zadowolony Ślizgon.

— Żartujesz? — wykrztusiłam, patrząc na niego z niedowierzaniem. — Ona mogła zgubić się w Zakazanym Lesie, coś mogło się stać! Musimy jej poszukać!

Spojrzał na mnie bardzo nieuprzejmie.

— Słuchałaś McGonagall? Tam są nauczyciele. Jeśli oni jej nie znajdą, to nam tym bardziej się to nie uda.

— Mieliśmy umowę — przypomniałam mu.

— Nie obowiązywała łażenia po lesie, w którym normą są dzikie zwierzęta, które próbują cię zjeść! — powiedział nieco histerycznie.

— Ty się boisz, Malfoy — rzekłam z niedowierzaniem, uświadamiając sobie, co kierowało chłopakiem. To by się zgadzało. Gdy w pierwszej klasie dostaliśmy szlaban i musieliśmy udać się do Zakazanego Lasu, Ślizgon był wręcz przerażony. Tym bardziej, że razem z Harrym wpadł tam na Voldemorta, który w ciele profesora Quirella spijał krew z umierającego jednorożca. Nie dziwiłam się, że nie był skory do ponownego udania się tam, zwłaszcza bez kogokolwiek osłaniającego jego tyły, ale nie na darmo mówią, że odpowiedni nacisk czyni cuda.

— Oczywiście, że nie — prychnął w odpowiedzi na mój zarzut. — Idziemy — dorzucił, ruszając.

Pokręciłam głową. Malfoy był jak większość chłopaków. Wystarczyło zagrać mu na jego dumie, a od razu robił wszystko, by udowodnić, że druga osoba nie ma racji.

Przemierzaliśmy zamkowe korytarze w ciszy, wsłuchując się we własne oddechy i nie widząc potrzeby rozpoczynania dyskusji z drugą osobą. Mimo wszystko, dzieliła nas wzajemna nienawiść, którą trudno wymazać tak o, nawet jeśli dzisiejszego wieczoru obowiązywała nas umowa zgody. Zdawałam sobie sprawę, że wyzwiska ze strony Ślizgona i jego standardowe zaczepki powrócą, gdy tylko wykonamy zadanie przydzielone nam kilka godzin temu, dlatego nie zamierzałam przyzwyczajać się do jego spokojniejszej wersji. Gdyby chłopak był taki jak teraz na co dzień... Bez całej tej rasistowskiej otoczki, może on i Harry nie byliby największymi wrogami i nie musielibyśmy zawracać sobie głowy ciągłymi próbami utrudnienia nam życia przez blondyna. Ale to w końcu Ślizgon, a każdy znany przeze mnie członek tego domu znany był z nienawiści do Gryfonów, i nie wyglądało na to, by to miało się prędko zmienić.

Z zamku udało nam się wyjść bez problemu. W zasięgu naszego wzroku nie było nikogo, kto mógłby przeszkodzić nam w dostaniu się do lasu. Zadowolona, że los choć trochę mi sprzyja, nie zwracałam uwagi na Draco, dopóki nie zatrzymaliśmy się tuż przy pierwszej florze Zakazanego Lasu. Spojrzałam na niego, chcąc upewnić się, że nie rozmyślił się i nadal jest gotów przeszukać las, a wtedy w oczy rzuciła mi się jego postawa. Stał sztywno, widocznie spięty, a jego ciało zauważalnie drżało. Wpatrywał się między drzewa, jakby próbując je prześwietlić, prawdopodobnie próbując upewnić się, czy nic mu nie grozi w ciemnym, nieprzyjemnym lesie. Przez chwilę nawet zaczęłam mu współczuć, ale zaraz przypomniałam sobie, z kim mam do czynienia, i uczucie przeminęło.

— No i jak, Malfoy? — spytałam dziarsko, chcąc też dodać otuchy samej sobie. — Gotowy?

Zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem, jakby uważał mój entuzjazm za bardzo nie na miejscu lub też myślał, że coś knuję. Wywróciłam oczami z jawną dezaprobatą.

— Prowadź, Granger — oznajmił, próbując przybrać swój typowy pełen wyższości wyraz twarzy, jednak nie do końca mu to wyszło, gdyż ciągle zerkał z obawą za siebie.

Dwa razy nie trzeba było mi tego powtarzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by MIA